Podróże zostawiają w pamięci nie tylko wspomnienia pięknych miejsc, poznanych ludzi…choć ich urok jest niezaprzeczalny.
Jeśli tylko nie boimy się eksperymentować… ruszajmy śmiało w świat smaków, kolorów i zapachów… dla mnie nie ma nic przyjemniejszego po powrocie niż poszukiwania i próba odtworzenia tego magicznego świata choćby na chwilę na talerzu we własnym zaciszu domowym.
Kolorowy zawrót głowy…rozświetlony, uginający się pod ciężarem straganów pełnych jedzenia plac Jamaa El Fna w Marakeszu….zupa harira, różne odmiany tajin, słodycze ociekające miodem, świeżo wyciskany sok pomarańczowy, caffe au lait w małych szklaneczkach albo jeszcze lepiej herbata miętowa mocno słodka …Dla turystów dostępna wersja bez cukru ale dla mnie to już nie to samo :-D.
Indyjskie pierożki na ostro – samosy – zjadane z wielkim smakiem zarówno na bazarze w okolicy meczetu Jama Masjid w Starym Delhi jak i rozklekotanym autobusie mknącym z Mombasy do Moshi w Tanzanii.
Wszelkiego rodzaju pączki świeżo smażone na ulicznych straganach w Mauretanii, Mali czy serwowane na śniadanie przez Mamę Kadzo w kenijskim Kaloleni.
Niezapomniany omlette espagnole przyrządzany przez gwinejską kucharkę Nene na misji w Nouadhibou.
Hinduskie placki chapatti – smażone również w krajach Afryki Wschodniej.
Kuskus z gotowanymi warzywami i gołębiem zaserwowany w Fezie.
Kuskus z warzywami i baraniną (lub mięsem kozim) po mauretańsku czyli bez dodatku przypraw – wersja hardcore.
Mleko wielbłądzie pite wspólnie z nomadami z aluminiowej miski.. niekoniecznie rozsądne.
Mega śmierdzące mniejsze i większe rybki (już przy kupnie) przyrządzane w Angoli czy Senegalu.
Dużo smaczniejsza ryba, własnoręcznie wyłowiona, upieczona nad ogniskiem w mauretańskim parku Banc D’Arguin.
Humus.
Indyjski ser paneer w każdej odsłonie, choć wersja palak (w szpinaku) rządzi.
Oliwki po turecku – w słonej zalewie oliwnej.
Mango – moja miłość od drugiego wejrzenia.
Lista jest długa, wspomnień wiele, nie będę się rozwodzić nad pysznościami kuchni śródziemnomorskiej.
Jak dobrze, że smaki się zmieniają i mój kulinarny świat wciąż się rozrasta (dobrze, że ja nie aż tak szybko 😉 ).
W mojej kuchni pojawiły się kurkuma, kumin, imbir, świeżo mielone curry, kolendra, gałka muszkatołowa, arabskie mieszanki przypraw wszelakich. Nie może zabraknąć czosnku.
Całkiem niedawno skosztowałam po raz pierwszy ślimaków i sushi.
A już za miesiąc – Inshallah – ponownie będę zajadać się marokańskimi specjałami :-).
Nie mogę się doczekać.
[nggallery id=18]
12 października 2013
hey,z zainteresowaniem czytam Twojego bloga,właśnie wybieram się do Mauretanii do pracy,ufff………,ostatni rok praca w Moskwie teraz Mauretania,hehehe……..,najbardziej mnie martwi czy będę miał łączność z krajem,może jakaś dokładniejsza podpowiedź jak ten problem rozwiązać
pzdr…..
15 października 2013
Ostatnio byłam tam dwa lata temu i wtedy jeszcze roaming polskich sieci nie działał.
Można kupić numer lokalnej sieci i w ten sposób komunikować się najlepiej za pomocą sms’ów. Ja korzystałam ze Skype’a jak tylko byłam w zasięgu sieci wifi i nie wiało za bardzo(na misjach, w restauracjach dla turystów). Mauretania mimo wszystko się rozwija więc myślę, że powinna już być dostępna możliwość zakupu mobilnego internetu (w krajach Afryki Równikowej nie ma z tym problemu).
Na samym południu kraju (Rosso) telefon łapał Orange z Senegalu i wtedy korzystałam z roamingu.
Serdecznie pozdrawiam.